piątek, 24 stycznia 2014

Witajcie,

Ruszył profil Naturalia bloguje na facebooku

Dzięki niemu będziecie na bieżąco z postami i innymi aktualnościami które nie zawsze znajdziecie na blogu.

Zapraszam :)



Pozdrawiam Was ciepło,
Naturalia

czwartek, 23 stycznia 2014

Pielęgnacja ciała zimą ❀

Witajcie,

Zimą często nasza skóra staje się szorstka, przesuszona, podrażniona i traci elastyczność.
Nic dziwnego, ponieważ traci wilgoć dwa razy szybciej niż latem.
Co zatem robić aby zachować nawilżoną, elastyczną skórę podczas ujemnych temperatur?

Po pierwsze ograniczyć ilość detergentów podczas kąpieli.
Bardzo lubię żele do kąpieli. Ładnie pachną, pienią się i są łatwe w użyciu. Jednak nawet naturalne i łagodne substancje myjące w nich zawarte stosowane zimą sprawiają, że moja skóra zamienia się w papier ścierny. Dlatego zrezygnowałam z żeli na rzecz mydeł. I to był strzał w 10 :) 
Moim ulubionym ostatnio mydełkiem jest lawendowo-rumiankowe marki Pure Thoughts. Koszt dużej kostki to kikanaście złotych. 


Skład mydła lawendowo-rumiankowego Pure Thoughts: Olive Oil, Water, Coconut Oil, Palm Oil, Castor Oil, Shea Butter, Lavender Oil, Rosemary Oil, Geranium Oil, Chamomile Oil, Chamomile Flowers, Geraniol*, Citronellol*, Limonene*, Linalool*. *Naturally occurs in essential oils. ** We only use sustainable palm oil from a RSPO certified supplier.

Łatwiej dostępne i tańsze mydełka mają w swojej ofercie Alterra i Alverde.


Skład lawendowego mydła Alverde: Sodium Palmate, Aqua, Glycerin, Sodium Cocoate, Hydrogenated Coconut Acid, Parfum, Lavandula Angustifolia Flower, Citral, Linalool, Limonene, Phytic Acid, Sodium Cloride, CI77007/77891

Jeżeli nawet delikatne mydła wysuszają Waszą skórę, spróbujcie myć ją pastą na bazie białej glinki i migdałów. 
Można kupić gotową Angels on bare skin Lusha albo zrobić ją samemu (przepis pojawi się na blogu). Masujemy skórę okrężnymi ruchami pastą zmieszaną z wodą a następnie spłukujemy ciepłą wodą.
Taki zabieg łączy w sobie oczyszczanie skóry oraz peeling.


Skład Angels on bare skin Lush: Ground Almonds (Prunus dulcis), Glycerine, Kaolin, Water (Aqua), Lavender Oil (Lavandula hybrida), Rose Absolute (Rosa centifolia), Chamomile Blue Oil (Matricaria Chamomilla), Tagetes Oil (Tagetes minuta), Benzoin Resinoid (Styrax tonkinensis pierre), Lavender Flowers (Lavendula hybrida), *Limonene, *Linalool


Drugim krokiem do nawilżonej, elastycznej skóry jest regularne stosowanie balsamów i maseł.
Przyznaję, że nie używam ich po każdej kąpieli, ale zaraz wytłumaczę dlaczego.
Balsamem który zazwyczaj stosuję rano jest balsam brzozowy z betuliną od Sylveco.


Skład balsamu brzozowego z betuliną Sylveco: Woda, Olej z pestek winogron, Triglicerydy kwasu kaprylowego i kaprynowego, Sorbitan Stearate & Sucrose Cocoate, Stearynian glicerolu, Kwas stearynowy, Alkohol cetylostearylowy, Alkohol benzylowy, Betulina, Witamina E, Ekstrakt z aloesu, Guma ksantanowa, Kwas dehydrooctowy, Lupeol, Kwas oleanolowy, Kwas betulinowy

Balsam od Sylveco nawilża, odżywia, natłuszcza i wygładza. Odbudowuje i wzmacnia barierę hydrolipidową. Poprawia też jędrność i elastyczność skóry a betulina łagodzi uczucie swędzenia i ściągnięcia. Dodatkowo koi skórę po depilacji. Szybko się wchłania.
Koszt to ok. 36 zł za 300 ml.

Wieczorem kiedy szukam wyciszenia i relaksu sięgam po lawendowe masełko od Nourish. 
Pozostawia ono skórę naprawdę jedwabiście gładką. Błyskawicznie się wchłania i cudownie pachnie. 


Skład relaksującego masła do ciała Nourish: Aqua (water), Aloe barbadensis (aloe vera) leaf juice powder*, Argania spinosa (argan) kernel oil*, Borago (borage) officinalis seed oil*, Glycerin, Vitellaria paradoxa (shea butter sp. nilotica)*, Palmitoyl tripeptide-5, Cetearyl olivate, Sorbitan olivate, Cetearyl glucoside, Algin, Alginic acid, Glyceryl stearate, Cetyl stearyl alcohol, Sodium levulinate, Levulinic acid, Xanthan gum, Kaolin, Sodium hyaluronate, Tocopherol, Lavandula angustifolia (lavender) oil*, Bisabolol, Zingiber officinale (ginger) root extract, Potassium sorbate, Coumarin, Geraniol, Limonene, Linalool. *Organic ingredient. Naturally present in essential oils.

Na początku byłam zdziwiona konsystencją tego masła, ponieważ jest ona niezwykle lekka.
Nie spodziewałam się wiele po maśle o konsystencji balsamu ale pozytywnie się rozczarowałam.
Masełko od Nourish stymuluje syntezę kolagenu, wzmacnia, ujędrnia i wygładza skórę.
Cena to ok. 80 zł za 150 ml

Trzecim krokiem do zdrowej skóry zimą i powodem dla którego nie stosuję codziennie balsamów są peelingi na bazie olejów. 
Po ich użyciu wystarczy je dokładnie spłukać ciepłą wodą, wytrzeć skórę delikatnie ręcznikiem i nie ma już potrzeby dodatkowego nawilżania skóry. Pokażę Wam dzisiaj trzy przykładowe peelingi i zachęcam Was do eksperymentowania z własnymi kombinacjami olejów z cukrem. Wykonywanie peelingów solnych warto odłożyć na cieplejsze miesiące, ponieważ zimą mogą wysuszać i podrażniać skórę.
Oleje jakie szczególnie sprawdzą się zimą to olej awokado, oliwa z oliwek, olej makadamia, ze słodkich migdałów, sezamowy oraz kokosowy.


Cukier, olej kokosowy, starta skórka z limonki

Peeling działa odżywiająco, przeciwzapalnie i bakteriobójczo a zapachem przywodzi na myśl wakacje. Odświeża, poprawia nastrój i dodaje energii. 


Cukier, olej awokado, olejek eteryczny ylangowy

Peeling intensywnie odżywia skórę i zmysłowo pachnie. Olejek ylang-ylang ma właściwości wyciszające, przeciwlękowe i antydepresyjne oraz jest uznawany za afrodyzjak.


Cukier, olej ze słodkich migdałów, zmielone kwiaty lawendy, olejki eteryczne z lawendy, drzewka różanego i bergamotki

Odżywia skórę i relaksuje. Masaż ciała tym peelingiem to prawdziwy zabieg aromaterapii. Poprawia nastrój oraz łagodzi napięcie.

Stężenia olejków eterycznych w peelingach powinny być niewielkie, kilka kropel (3-5) wystarczy aby cieszyć się zapachem i płynącymi z niego korzyściami.

Jak wygląda Wasza pielęgnacja skóry zimą?
Jakie są Wasze ulubione produkty do oczyszczania, odżywiania, peelingowania?

Pozdrawiam Was ciepło,
Naturalia

wtorek, 21 stycznia 2014

Brzozowo-nagietkowe ukojenie i ochrona | Krem brzozowo-nagietkowy z betuliną Sylveco ❀


Witajcie,

Niedawno pisałam o lekkim kremie nagietkowym od Sylveco a dzisiaj przedstawiam Wam jego cięższego brata krem brzozowo-nagietkowy z betuliną.

W lekkim słoiczku znajduje się 50ml kremu za który zapłaciłam ok. 30zł w sklepie zielarskim.
Zawartość słoiczka konsystencją przypomina bardziej maść niż krem. Po rozsmarowaniu na twarzy zamienia się w niemal olej. Zapach jest ładny, delikatny i ziołowy, typowy dla kosmetyków marki Sylveco. Skład kremu jest rewelacyjny:

Woda, Olej sojowy, Olej jojoba, Wosk pszczeli, Olej z pestek winogron, 
Betulina, Stearynian sodu, Kwas cytrynowy, Ekstrakt z nagietka lekarskiego

Krem zaczęłam stosować na noc na przełomie listopada i grudnia. Moja cera była w naprawdę kiepskim stanie. Bardzo przetłuszczająca się w strefie T, pozapychana a jednocześnie odwodniona, łuszcząca się. Powracające stany zapalne, rozognione naczynka oraz swędzące podrażnienia w okolicach żuchwy bardzo mnie męczyły. W końcu sięgnęłam po nagietkowy duet od Sylveco i zaczęłam widzieć stopniową poprawę swojej cery.
Przede wszystkim zauważyłam uregulowanie wydzielania sebum, przez co zmniejszyła się ilość zaskórników i wągrów. Skóra przestała się łuszczyć, suche skórki zdarzają mi się już bardzo rzadko. Równie rzadko pojawiają się na mojej twarzy stany zapalne a jeśli już powstanie jakiś to znika w ciągu maksymalnie dwóch dni (bez pomocy olejku z drzewa herbacianego, mojego faworyta jeśli chodzi o sposoby na ropne niespodzianki). Po zastosowaniu kremu na noc rano budzę się z ujednoliconą, uspokojoną cerą. Moje naczynka są niemal niewidoczne. Do tego stopnia, że nie muszę już sięgać po korektor aby je zakryć, wystarczy sam podkład mineralny.  
Od kiedy zawitały do nas srogie mrozy lekki krem nagietkowy przestał wystarczać mojej cerze. Sięgnęłam więc po brzozowo-nagietkowy, obawiając się czy nie będzie mimo wszystko zbyt ciężki na dzień. Jest to w końcu bardzo tłusty krem, więc nie byłam pewna czy makijaż będzie się na nim trzymał i jak to będzie wyglądało. Po nałożeniu nieco mniejszej ilości kremu niż zazwyczaj na noc zajęłam się porannymi sprawami. Moje zdziwienie było ogromne, kiedy chciałam się umalować i okazało się, że krem wchłonął się do jedwabistego matu. Nałożyłam więc podkład mineralny który utrzymał się na mojej twarzy cały dzień. W ciągu dnia nie czułam mrozu na twarzy tak jak wcześniej, naczynka były uspokojone. Nie zauważyłam też zwiększonego wydzielania sebum.
Znalazłam więc swój idealny krem na sezon zimowy :)



Używałyście tego lub innego kremu Sylveco?
Jakie są Wasze ulubione kremy na zimę?
Jak chronicie cerę przed mrozem?

Pozdrawiam Was ciepło,
Naturalia

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Pielęgnacja dłoni zimą ❀




Witajcie,

Prognozy zapowiadają, że zima długo nas nie opuści a najgorsze mrozy jeszcze przed nami.
Mam suchą skórę na całym ciele i dłonie nie stanowią wyjątku. Zawsze cierpią podczas ujemnych temperatur - stają się suche, szorstkie, zaczerwienione a wokół paznokci zaczynają odstawać nieestetyczne suche skórki. Może macie podobne problemy? Jeśli jesteście ciekawe jak sobie z nimi poradzić, zapraszam do dalszej części posta.

Ważną rolę w pielęgnacji dłoni zimą odgrywa kwestia tego czym myjemy ręce. Polecam Wam delikatne mydła, z łagodnymi substancjami myjącymi, wyciągami, oraz olejami. Ja mam już swój zapas :)


Skład przykładowego mydełka Alverde (wersja werbena-limonka): Sodium Palmate, Aqua, Glycerin, Sodium Cocoate, Hydrogenated Coconut Acid, Parfum, Verbena Officinalis, Citral, Limonene, Linalool, Geraniol, Phytic Acid, Sodium Cloride, CI77289/77492/77891

Oczywiście kremy to podstawa pielęgnacji dłoni, nie tylko zimą. Jednak to właśnie o tej porze roku wyjątkowo ważne jest ich regularne stosowanie, szczególnie po każdym myciu rąk i przed wyjściem z domu (pod rękawiczki). Tej zimy moje dłonie dały mi się wyjątkowo we znaki. Każdy krem jaki do tej pory stosowałam nie dawał sobie rady z ich nawilżeniem. Przyznam, że po wielu tygodniach sięgnęłam w pewnym momencie po kremy i maski o nienaturalnych składach, ale nic nie pomagało, problem się tylko pogłębiał. Pojawiły się suche placki, zaczerwienienia, swędzenie oraz uczucie napięcia skóry. Dwa kremy które Wam dzisiaj przedstawiam jako jedyne poradziły sobie z tymi objawami na tyle, że nawet kiedy zdarzy mi się ich nie użyć, moje dłonie nie cierpią tak jak wcześniej.

Pierwszym kremem jaki mi bardzo pomógł jest regenerujący krem do rąk od Sylveco. Kupiłam go w sklepie zielarskim za ok. 20 złotych. Już po pierwszej aplikacji poczułam niesamowitą ulgę ale i okropny zapach. Krem wyjątkowo nieprzyjemnie pachnie, jednak jego działanie zdecydowanie to wynagradza. Zawsze mam go w torebce i na pewno będę do niego wracać.


Skład regenerującego kremu do rąk Sylveco: Woda, Olej sojowy, Olej z pestek winogron, Stearynian glicerolu, Alkohol cetylowy, Sorbitan Stearate & Sucrose Cocoate, Olej arganowy, Masło karite (Shea), Olej ze słodkich migdałów, Ekstrakt z rumianku, Betulina, Wosk pszczeli, Olej rokitnikowy, Ekstrakt z aloesu, Lupeol, Olejek rumiankowy, Kwas oleanolowy, Kwas betulinowy

Drugim kremem który sprawdził się u mnie tej zimy jest krem brytyjskiej marki Pai. W składzie znajdziemy wyciągi z fragonii, rokitnika, nasion winogron i owoców róży oraz witaminę C, prowitaminę A a także Omega 3, 6 i 7. Bogaty i niezwykły skład tego kremu przekłada się na jego działanie. Wchłania się niemal błyskawicznie. Posiada specyficzny zapach typowy dla kosmetyków naturalnych zawierających rokitnik, który mi przypadł do gustu. Na pewno sprawdzi się na skórze dojrzałej. Opakowanie posiada pompkę typu air-less która jest niezwykle praktyczna gdy chcemy użyć kremu po myciu rąk zanim wytrzemy je do sucha (co zapobiega utracie wody z naskórka). Od kiedy mam ten krem stoi on przy umywalce; szkoda, że opakowanie które sprawdza się świetnie w domu nie jest już tak praktyczne do noszenia go w torebce. Krem Pai możecie kupić online. Ja swój egzemplarz otrzymałam jako gratis do kremu nawilżającego na dzień Pai. Koszt w sklepie internetowym to 75 zł za 50 ml. 
    

Dodatkowe zabiegi jakie funduję swoim dłoniom to peeling oraz olejowanie. Peeling przyrządzam z wybranego olejku oraz cukru lub korundu. Odradzam Wam peelingi solne, ponieważ potrafią one wysuszyć skórę oraz podrażnić ewentualne ranki czy otarcia.  Korund stosuję rzadziej ze względu na jego bardzo silne działanie złuszczające. Używając korundu do peelingowania dłoni robimy im mikrodermabrazję na czym korzystają przy okazji również nasze paznokcie. W ten sposób nie musimy wycinać skórek ani polerować płytki paznokci, możemy od razu przejść do nałożenia odżywki. 
Do olejowania używam wybranego olejku. Uwielbiam do tego celu oliwkę Hipp, ale dobrze sprawdzą się też inne oleje. Ten z awokado sprawia, że dłonie są prawdziwie aksamitne, ale pachnie grillem, więc jeśli nie przeszkadzają Wam takie aromaty to warto spróbować ;). Bardzo polecam zwykłą oliwę z oliwek a jeśli macie uszkodzoną skórę dłoni to olej słonecznikowy przyspieszy gojenie. Dla dojrzałej skóry dłoni dobry jest olej arganowy do którego możemy dodać kilka kropel soku z cytryny, który rozjaśni przebarwienia i wyrówna koloryt. 
Ja podgrzewam swój olej w kominku zapachowym i ciepły (nie gorący) wmasowuję w dłonie i paznokcie. To bardzo relaksujący zabieg a efekty są lepsze niż po niejednej sklepowej a nawet profesjonalnej masce do dłoni.


Ostatnim punktem, jednak nie mniej ważnym jest pielęgnacja paznokci. Do zmywania lakierów i odżywek używam delikatnych zmywaczy oczywiście bez acetonu. Polecam szczególnie ten firmy Sante. Płytkę zabezpieczam odżywką nailgirls 'the shield' a do piłowania płytki używam zawsze szklanego pilniczka który nie zadziera brzegów paznokcia.



Dajcie znać jakie są Wasze sposoby dbania o dłonie nie tylko o tej porze roku.
Czy chciałbyście przeczytać posty na temat pielęgnacji ust, twarzy oraz ciała zimą?

Pozdrawiam Was ciepło,
Naturalia




wtorek, 14 stycznia 2014

Kojący nagietek | Lekki krem nagietkowy Sylveco ❀

Witajcie,

Bohaterem dzisiejszego posta jest lekki krem nagietkowy Sylveco.


Krem można kupić w cenie już od 20 zł na Allegro, w sklepach zielarskich i na stronie producenta. Ja swój kupiłam w sklepie zielarskim za 23 zł.

Bardzo wygodne opakowanie z pompką typu air-less mieści 50 ml kremu. Pompka działa bez zarzutu - nie zacina się, nie zapycha oraz dozuje idealną ilość kosmetyku. Konsystencja jak nazwa wskazuje jest lekka, przyjemnie puszysta. Szybko się wchłania pozostawiając na twarzy film ochronny, nie jest on ani bardzo matowy, ani bardzo tłusty, po prostu idealny. Bardzo podoba mi się zapach kremu - delikatny, ziołowy, szybko się ulatnia. Również design opakowania bardzo mi odpowiada - śliczna ilustracja, ładna czcionka i kolorystyka zdecydowanie trafiają w mój gust.



Według producenta krem przeznaczony jest przede wszystkim do cery łuszczącej się, skłonnej do infekcji, zaczerwienionej, podrażnionej, zanieczyszczonej, szorstkiej; wskazany jest również w przypadku trądziku pospolitego, trądziku różowatego, po przebytych oparzeniach i odmrożeniach.

Moja cera jest mieszana, naczynkowa, bardzo wrażliwa, skłonna do przesuszenia i zapychania. Lekki krem nagietkowy w moim przypadku łagodzi stany zapalne, reguluje wydzielanie sebum, wycisza rumień, koi i nawilża. Myślę też, że rzeczywiście, jak obiecuje producent, oczyszcza skórę. Przy tym wszystkim nie zapycha i z powodzeniem stosuję go pod podkład mineralny, który trzyma się na nim kilka godzin w idealnym stanie. Oczywiście po jakimś czasie przychodzi moment na przypudrowanie strefy T a w szczególności nosa, ale nawet jeśli tego nie zrobię, nie ma tragedii. Makijaż nadal wygląda naprawdę ładnie, co nie zdarzało mi się gdy stosowałam inne kremy. Czasami stosuję go na noc, zamiast jego cięższego brata brzozowo-nagietkowego z betuliną.

Skład lekkiego kremu nagietkowego 

Woda, Olej z pestek winogron, Olej sojowy, Sorbitan Stearate & Sucrose Cocoate, Masło karite (Shea), Stearynian glicerolu, Olej arganowy, Olej jojoba, Kwas stearynowy, Alkohol cetylostearylowy, Alkohol benzylowy, Betulina, Witamina E, Ekstrakt z aloesu, Alantoina, Guma ksantanowa, Kwas dehydrooctowy, Ekstrakt z nagietka lekarskiego, Ekstrakt z mydlnicy lekarskiej, Lupeol, Kwas oleanolowy, Kwas betulinowy

Jak widzicie, skład jest świetny. Bardzo ważny jest w nim dla mnie brak gliceryny, która często występuje w kremach, szczególnie naturalnych. Niestety, błyskawicznie mnie zapycha i przyczynia się do powstawania stanów zapalnych.

Pomimo wszystkich zalet tego kremu, niestety nie jest on dla mnie ideałem - nie nawilża mojej cery wystarczająco, chociaż nie na tyle, żebym przestała go stosować. Być może ze względu na obecną porę roku okazał się być pod tym względem nieco za słabym? Dokończę opakowanie które mam obecnie (niewiele już w nim zostało) i zacznę testy czekającego na swoją kolej kremu nawilżającego z Pai. Do lekkiego nagietkowego na pewno wrócę wiosną i wtedy zobaczę czy będę odczuwać różnicę w nawilżeniu jakie daje.

Czy stosowałyście kremy lub inne produkty marki Sylveco? Jakie są Wasze ulubione kremy?

Pozdrawiam Was ciepło,
Naturalia







czwartek, 2 stycznia 2014

Sposób na świeże, błyszczące włosy i ukojoną skórę głowy | Maseczka oczyszczająca do włosów i skóry głowy ❀

Witajcie,

Dzisiaj mam dla Was przepis na oczyszczającą maseczkę do włosów i skóry głowy. Te z Was które mają suche włosy mogą pomyśleć, że ta maseczka do niczego im się nie przyda, ale nic z tych rzeczy. Każde włosy potrzebują oczyszczenia od czasu do czasu z nadmiaru sebum, ciężkich masek, odżywek, olejów i kosmetyków do stylizacji. Możecie dostosować składniki tej maseczki do rodzaju Waszych włosów, które po jej zastosowaniu stają się lżejsze, ale pogrubione, zyskują na objętości, nabierają blasku, sprężystości, "życia". Skóra głowy jest dokładnie oczyszczona, ale nie przesuszona. W moim przypadku do tego wszystkiego skręt fal jest o wiele lepszy. Jeśli jesteście ciekawe jak taki efekt uzyskać na Waszych włosach, zapraszam na dalszą cześć posta :)


Składniki potrzebne do wykonania maseczki:

Glinka biała (w przypadku bardzo przetłuszczających się włosów można dodać trochę glinki zielonej).
Zawiera krzem, żelazo, wapń, sód, magnez, potas, tytan oraz dużo glinu. Wspomaga gojenie się ran i łagodzi stany zapalne. Ma działanie odświeżające, odżywiające oraz poprawiające mikrokrążenie skórne.

Olej kokosowy - łagodzi objawy łuszczycy, zapalenia czy egzemy, działa przeciwłupieżowo, Zawiera dobroczynne kwasy tłuszczowe, witaminy i minerały: magnez, potas, wapno i żelazo.

Olej jojoba - idealny zarówno dla suchych jak i przetłuszczających się skalpów. Suchą skórę nawilża i zmiękcza, natomiast przy przetłuszczającej się reguluje wydzielanie sebum; ma działanie przeciwłupieżowe oraz bakteriostatyczne dzięki czemu pomaga w leczeniu łuszczycy i egzemy

możecie użyć również oleju arganowego, awokado, makadamia czy jakiegokolwiek jaki Wam pasuje czy jaki akurat macie w domu. Oleje, których ja używam są dosyć uniwersalne i mają działanie lecznicze na skórę głowy a do tego łatwo je zmyć łagodnym szamponem.

łagodny szampon - ważne, żeby nie zawierał silnych detergentów (SLS, SLES). Do tej maseczki możecie użyć szampon, który nie sprawdza się u Was przy częstym stosowaniu.

Olejki eteryczne:

grejfrutowy - oczyszcza i tonizuje, łagodzi stany zapalne, normalizuje przetłuszczanie się skóry oraz proces jej rogowacenia
lawendowy - działa antyseptycznie, przeciwzapalnie, przeciwgrzybiczo, przeciwłupieżowo 
z mięty pieprzowej - łagodzi świąd, pieczenie, lekko chłodzi skórę głowy

woda/hydrolat - ja użyłam tym razem wody bo zabrakło mi hydrolatów, ale zdarzało mi się używać hydrolatu z kwiatu gorzkiej pomarańczy (neroli) i świetnie normalizował wydzielanie sebum; myślę, że lawendowy też sprawdzi się w tej roli. Dla osób ze suchą skórą głowy polecam hydrolat różany.



Bazą maseczki jest glinka biała. W zależności od grubości i długości Waszych włosów dobierzcie dla siebie odpowiednią ilość. Ja mam włosy do ramion, falowane, dosyć gęste i grube, ciężkie. Do swojej maseczki używam ilość glinki widoczną na zdjęciu, tzn. kilka łyżeczek. 


następnie dodajemy łyżeczkę oleju kokosowego (jeśli macie długie i gęste włosy, dodajcie go odpowiednio więcej)



dodajemy szampon (ok. łyżeczkę w moim przypadku)



czas na olej, np. jojoba - wystarczy kilka kropel



teraz dodajemy olejki eteryczne, po ok. 2 krople każdego z nich



dodajemy wodę/hydrolat tak aby konsystencja nie była zbyt zbita ani wodnista i mieszamy do połączenia się składników



maseczka gotowa, teraz aplikujemy ją na lekko wilgotne włosy, wmasowując ją w skórę głowy i włosy

czekamy od 15 min. wzwyż (ale nie za długo, max. 30 min.)

Zwilżamy włosy, masujemy skórę głowy i włosy na długości, myjemy głowę delikatnym szamponem i dalej robimy wszystko jak zazwyczaj. 

Zachęcam Was do wypróbowania tej maseczki, jeśli zdecydujecie się na to, koniecznie dajcie znać jak Wasze wrażenia :)

Jakie są Wasze sposoby na dokładne oczyszczenie włosów i skóry głowy?

Pozdrawiam Was ciepło,
Naturalia