czwartek, 27 lutego 2014

Aromaterapeutyczny utrwalacz makijażu | Beauty Elixir Caudalie

Witajcie,

Moja znajomość z Beauty Elixirem zaczęła się od małej buteleczki którą dostałam jako gratis do zakupów w aptece. Sama z siebie nie kupiłabym 30ml wody z alkoholem i olejkami eterycznymi za prawie 50zł. 


Caudalie skład Beauty Elixiru, czyli wody rozświetającej oparło o recepturę sławnej Larendogry czyli 'Wody Królowej Węgierskiej' której stworzenie przypisuje się królowej Elżbiecie, żonie króla węgierskiego. 
Podobno to właśnie dzięki tej cudownej miksturze królowej udało się spędzić 59 lat na tronie a kronikarze zaświadczają, że wyglądała na 20-30 lat mniej niż miała w rzeczywistości. 
Oryginalna Larendogra była to nalewka spirytusowa przygotowywana z dwóch części ziela rozmarynu lekarskiego i trzech części niemal stuprocentowego alkoholu. Czasami dodawano do niej tymianku a w późniejszych czasach także lawendy lekarskiej, mięty pieprzowej, szałwii lekarskiej, majeranku ogrodowego a także cytryny czy neroli. 
Przez kilkaset lat Larendogrze przypisywano cudowne właściwości odświeżające i odmładzające cerę. Stosowano ją także rozcieńczoną wewnętrznie jako lekarstwo. Zaczęła ją wypierać dopiero woda koońska a perfumy o tej nazwie stosowano jeszcze do XIX wieku. Nie ma jednak żadnego potwierdzenia, że odbywało się to według oryginalnej receptury z XIV wieku.

Wersja Larendogry według Caudalie składa się oprócz alkoholu przede wszystkim z hydrolatu z neroli,
olejku rozmarynowego, olejku z mięty pieprzowej, olejku z kwiatu pomarańczy, wapnia koralowego, olejku z melisy, olejku różanego i wyciągu z winogron.

Skład: Aqua (Water), Alcohol*, Citrus Auratium Amara (Bitter Orange) Flower Water*, Glycerin*, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Oil*, Potassium Allum, Mentha Piperita (Pepermint) Oil*, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Flower Oil*, Commiphora Myrrha Extract*, Styrax Benzon Resin Extract*, Melissa Officinalis (Balm Mint) Leaf Oil*, Rosa Damascena Flower Oil*, Vitis Vinifera (Grape) Fruit Extract*, Citral*, Citronellol*, Farnesol*, Geraniol*, Limonene*, Linalool*.

Nie była to miłość od pierwszego użycia, oj nie. Co prawda zapachem eliksir urzekł mnie od samego początku ale kiedy używałam go jako toniku podrażniał moją wrażliwą cerę. Stawała się czerwona, szczypała i pojawiały się suche skórki. 
Alkohol w nadmiernych ilościach nie służy mojej skórze i nie ma znaczenia czy jest on roślinny czy denaturowany. A już alkoholu wymieszanego z olejkami eterycznymi na pewno nie można zaliczyć do delikatnych. Odstawiłam więc na jakiś czas eliksir stosując go rzadko i jedynie jako odświeżającą mgiełkę podczas upałów. 
Czasem też psikałam go trochę na dłoń, rozcierałam i robiłam nim sobie małe inhalacje ;) Robię to do tej pory kiedy czuję się zmęczona i potrzebuję odświeżenia.


Aż pewnego razu olśniło mnie i postanowiłam użyć go na makijaż. Byłam zaskoczona efektem jaki zobaczyłam w lustrze - rozświetloną, wygładzoną cerą oraz zmniejszoną widocznością porów. 
Od tej pory używałam go już dużo częściej do tego stopnia, że nabyłam pełnowymiarowe opakowanie.

Jednak to nie koniec mojej historii z eliksirem :) 
Kiedy zaczęłam stosować makijaż mineralny doceniłam go jeszcze bardziej. Makijaż wykonany kosmetykami mineralnymi spryskany eliksirem traci pudrowość, jego poszczególne warstwy się ze sobą stapiają i trwają w niemal nienaruszonym stanie od rana do wieczora. I właśnie tak stosuję w tej chwili eliksir - jako fixer i utrwalacz makijażu mineralnego. Przyznaję, że czuję się lekko uzależniona od jego zapachu który jest po prostu wspaniały. Działa wręcz aromaterapeutycznie - przede wszystkim niesamowicie odświeża i relaksuje.
Kiedy zastosuję go na warstwę kremu i podkładu a czasem i pudru mogę cieszyć się jego cudownymi właściwościami bez obawy o podrażnienie. Mam wrażenie, że reguluje wydzielanie sebum. Ostatnio pojawiło mi się kilka niechcących się goić niespodzianek i potraktowanie ich eliksirem znacząco skróciło czas gojenia. 

Z kwestii technicznych - buteleczka w której zamknięty jest eliksir jest wykonana z ciężkiego matowego szkła. Przed użyciem należy wstrząsnąć płyn, aby wymieszała się faza wodna z olejową.
Atomizer działa sprawnie przez cały czas użytkowania rozpylając równomierną, delikatną mgiełkę. Zdecydowanie bardziej opłaca się kupić pełnowymiarowe opakowanie ale jeśli chcecie nosić eliksir ze sobą w torebce to wygodniejsza do tego celu będzie jego mniejsza wersja.

Cena i dostępność -  około 48zł/30ml i 140zł/100ml w aptekach stacjonarnych oraz internetowych a także na feelunique.com

Tak piszę te peany na temat beauty elixiru a po cichu zbieram składniki do stworzenia podobnego psikadła :) Dam Wam znać jeśli wyjdzie coś z tego czym będzie warto się podzielić :)

Znacie Beauty Elixir od Caudalie?
Skusiłbyście się na niego?

Pozdrawiam Was ciepło,
Naturalia



czwartek, 20 lutego 2014

Fenomenalnie kryjący eko krem BB | Krem BB So'Bio Etic

Witajcie,

Dzisiaj podczas porannego makijażu kiedy po raz kolejny zachwycałam się efektem jakie daje mi mój krem BB postanowiłam na bieżąco 'udokumentować' dla Was jego możliwości. A te ma niemałe :) Szczególnie teraz można to zobaczyć na mojej zmasakrowanej olejem awokado cerze.

Skuszona obietnicami producenta o jednoczesnym nawilżeniu, oczyszczeniu i łagodzeniu skusiłam się na krem BB francuskiej marki So'Bio Etic. Krem przyszedł do mnie w kartoniku którego się już pozbyłam. W środku znajdowała się plastikowa tubka z klasyczną zakrętką. Posiadam odcień 01 i moim zdaniem jest on średnio-jasny z ciepłymi tonami. Na pewno nie będzie nadawał się dla posiadaczek porcelanowych cer. Krem jest bardzo ale to bardzo wydajny, ma bardzo gęstą konsystencję i wystarczy dosłownie odrobina na dokładne pokrycie całej twarzy. Należy nakładać go palcami pod wpływem których ciepła łatwo się stapia ze skórą. Nie nadaje się do rozprowadzania go żadnym pędzlem ani gąbeczką.


Ilość kremu widoczna na pierwszym zdjęciu wystarczyła na pokrycie całego wierzchu dłoni

Tak jak wspominałam moja twarz jest obecnie w strasznym stanie po źle dobranym oleju. Zamiast zazwyczaj używanego oleju jojoba użyłam oleju awokado do mieszanki OCM. Skończyło się to niestety ogromnym wysypem i rozległymi podrażnieniami. Na szczęście udało mi się opanować sytuację i obecnie stosuję pielęgnację mającą na celu oczyścić i uspokoić moją rozszalałą cerę. Póki co się sprawdza ale przede mną jeszcze długa droga aby przywrócić skórze stan w jakim była zanim zdecydowałam się na nieszczęsną zmianę oleju.

Krem w akcji

Na poniższych zdjęciach widać jak krem przykrył przebarwienia pozostałe po niedoskonałościach

             Pierwsze zdjęcie sauté, na drugim bebik solo a na trzecim w towarzystwie kamuflaża Catrice, przypudrowany Translucent Silk Lily Lolo plus brozner i róż


Tutaj natomiast widać jak oprócz przebarwień krem kryje popękane naczynka

                   

Jak widać, krem bardzo dobrze kryje przebarwienia i zaczerwienienia. Nakładam go na lekki krem nagietkowy od Sylveco który jest dla mnie bardzo dobrą bazą pod makijaż. Bebik rozprowadza i trzyma się na nim świetnie lecz niestety w żadnym stopniu nie matuje a wręcz 'nabłyszcza' skórę. Jednak po nałożeniu pudru mineralnego ten efekt znika i cieszę się pięknym efektem glow przez kolejne kilka godzin po upływie których sięgam po bibułkę matującą. 
Krem nie wpływa w żaden negatywny sposób na stan mojej cery a wręcz przeciwnie - mam wrażenie, że go poprawia. Pomaga mi również ukryć suche skórki które są efektem dość mocno oczyszczająco-złuszczającej pielęgnacji. Nie zapycha porów i nie wzmaga przetłuszczania się cery. 
Wszystko to dzięki jego naprawdę wspaniałemu składowi:

Skład: Anthemis Nobilis Flower Water*, Aqua (Water), Dicaprylyl Ether, Dicaprylyl Carbonate, Coco-Caprylate/Caprate, Cocoglycerides, Polyglyceryl-3 Diisostearate, Hydrogenated Castor Oil, Acacia Decurrens/Jojoba/Sunflower Seed Wax/Polyglyceryl-3 Esters, Lauroyl Lysine, Zinc Oxide, Magnesium Sulfate, Sodium Chloride, Trihydroxystearin, Sodium Levulinate, I, Oryza Sativa (Rice) Hull Powder*, Parfum (Fragrance), Punica Granatum Seed Oil*, Aluminum Hydroxide, Sodium Benzoate, Bisabolol, Glyceryl Caprylate, Glyceryl Undecylenate, Glycerin, Silica, Sodium Lauroyl Glutamate, Phytosphingosine, Lactic Acid, Lysine, Magnesium Chloride, Geraniol, Tocopherol, Citronellol, Rosmarinus Officinalis(Rosemary) Extract*. May contain: CI 77891 (Titanium Dioxide), CI 77492 (Iron Oxides), Mica, CI 77491 (Iron Oxides), CI 77499 (Iron Oxides). 
* Z rolnictwa ekologicznego. 99% Składników jest pochodzenia naturalnego. 37% Składników pochodzi z rolnictwa ekologicznego.

Znajdujemy tu olej jojoba, z mimozy, słonecznika i granatu. Do tego hydrolat z rumianku rzymskiego, wyciąg z korzenia irysa, cynk, puder ryżowy oraz witaminę E.

Do wszystkich zalet jakie wymieniłam muszę dodać jeszcze śliczny zapach :) Świeży, naturalny, nienachalny.

Swój krem kupiłam na Allegro w cenie ok. 60zł za 30ml

Lubicie się z kremami BB?
Znacie ten krem?

Pozdrawiam Was ciepło,
Naturalia


środa, 19 lutego 2014

Wymagająca piękność | Intense Crush Lily Lolo

Witajcie,

Dzisiaj, zgodnie z zapowiedzią w roli głównej pomadka Intense Crush od Lily Lolo :)


Długo szukałam pomadki w takim odcieniu. Zależało mi na czymś w brzoskwiniowo-koralowych tonacjach; na czymś nie za bardzo jaskrawym a jednocześnie widocznym. Na stronie dystrybutora LL odcień wydaje się dosyć intensywny, jednak po obejrzeniu swatchy wrzuciłam Intense Crush do koszyka.

Pomadka znajduje się w ślicznym, eleganckim metalowym opakowaniu. Mnie się podoba :)
Nie drażni swoim zapachem, wg. mnie jest on neutralny. Wykończenie kieruje się mocno w stronę matu. 
Na ustach prezentuje się pięknie pod warunkiem, że są one bardzo zadbane. Niestety, Intense Crush ujawnia wszystkie suche skórki i nierówności a nie ma mowy o nałożeniu jej na pomadkę ochronną. Na wszystkich waży się i pigment nierówno się rozkłada. Na szczęście regularne stosowanie na noc miodowego balsamu do ust Nuxe oraz wykonywanie peelingów (przepis już niedługo) znacznie ułatwiają noszenie pomadki w ciągu dnia.


Na trzecim zdjęciu pomadka pokryta błyszczykiem Misslyn

Bardzo lubię nosić Intense Crush w wersji z trzeciego zdjęcia - w towarzystwie ulubionego błyszczyka Misslyn nr 18 który świetnie podbija kolor pomadki oraz łagodzi podkreślanie niedoskonałości.

Intense Crush absolutnie skradła moje serce i na pewno pozostanę jej długo wierna :)

Swój egzemplarz kupiłam na stronie Costasy.pl w cenie 48,90zł.


Znacie pomadki Lily Lolo?
Co sądzicie o Intense Crush?

Pozdrawiam Was ciepło,
Naturalia





wtorek, 18 lutego 2014

Łagodność zamknięta w (świetnej) butelce czyli tonik Pat&Rub


Witajcie,

Przychodzę do Was z obiecaną recenzją toniku Pat&Rub. Długo zwlekałam z jego kupnem. Do zakupu zniechęcała mnie przede wszystkim cena - 60zł za 200ml to niemało. Jednak kiedy po eksperymencie z kwasami każdy inny tonik podrażniał moją skórę zapychając, wysuszając i zostawiając na niej czerwone placki sięgnęłam po produkt jednej z moich ulubionych marek czyli Pat&Rub. 


Czy opłacało się wydać te 60zł? Tak :) Chociaż na początku stosowania nie wiedziałam, czy tonik cokolwiek robi dla mojej cery, to z czasem zaczęłam go doceniać. Moja podrażniona skóra zaczęła wracać do siebie. 

Najważniejsze składniki toniku to woda różana - nawilża, woda rozmarynowa - działa antyseptycznie, antybakteryjnie i przeciwzapalnie, łagodząca woda lawendowa oraz rumianek solny który łagodzi i koi rumień. Tonik dzięki genialnemu składowi powinien sprawdzać się zarówno na cerze suchej, mieszanej, tłustej jak i naczynkowej. 




Skład: Aqua, Rosa Damascena Flower Water, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Water, Lavandula Angustifolia (Lavender) Flower Water, Propanediol, Maltooligosyl Glucoside, Tripleurospermum Maritima Extract, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Sodium Phytate

Ten tonik cenię przede wszystkim za to że genialnie koi podrażnienia i zaczerwienienia. Nie drażni naczynek, nie wysusza (jak toniki oparte na alkoholu) i nie zapycha (jak toniki z zawartością gliceryny) mojej kapryśnej cery. Po ostatnich eksperymentach z OCM (olej awokado zamiast jojoba) dostałam okropnego wysypu po którym pozostały mi brzydkie przebarwienia. W trakcie kiedy borykałam się ze stanami zapalnymi tonik nie nasilał złego stanu mojej skóry a nawet miałam wrażenie, że wszystko goiło się dużo ładniej i szybciej niż zazwyczaj. W ramach walki z pozostałościami po nieprzyjemnej przygodzie ze źle dobranym olejem sięgnęłam po nowy Effaclar Duo (żadne naturalne sposoby na złuszczanie cery jakie o tej pory znałam nie działały na przebarwienia). Mimo, że to dosyć silny preparat nie odczuwam żadnych złych skutków jego używania i myślę, że to zasługa między innymi toniku od P&R. Przy okazji tonizowania twarzy po umyciu jej przecieram wacikiem również okolice oczu które ostatnio wydają się być bardziej nawilżone - czyżby kolejny bonus używania tego cuda? :)

Dodatkowym atutem toniku jest jego świetne opakowanie a konkretniej korek przez który wylewa się płyn. Wygodny i bezpieczny sprawia, że mogę kosmetyk zabierać na wyjazdy nie obawiając się o zalanie kosmetyczki. 


Nie mogłabym nie wspomnieć o zapachu toniku - na początku mnie odrzucał, chociaż jestem przyzwyczajona do zapachów naturalnych kosmetyków. Wyczuwałam w nim niestety przede wszystkim słodko-mdlący rumianek z ziołową nutą zamiast ukochanej lawendy czy róży. Na szczęście z czasem zapach przestał mi przeszkadzać. Zaryzykuję stwierdzenie, że go polubiłam a nawet mnie teraz relaksuje :)

Cena tego wspaniałego płynu to tak jak wspominałam - 60zł za 200ml na stronie producenta. Warto polować na promocje i ja zamierzam właśnie w ten sposób zakupić jego trzecie już opakowanie :)

Jakie są Wasze ulubione toniki? A może wcale ich nie używacie?
Znacie ten produkt?

Pozdrawiam Was ciepło,
Naturalia